niedziela, 29 grudnia 2013

5 rzeczy, które zrobię, chociaż urodziłam dziecko

Przyznaję, że trochę mnie ruszył post Matuli. Mimo, że miałam nie traktować go całkiem serio. I nie chodzi o samą listę, ale ogólny wydźwięk. Buntuję się:). Po prostu nie jestem w stanie zgodzić się ze stwierdzeniem, że macierzyństwo zamyka jakiekolwiek furtki. Owszem, wywraca życie do góry nogami. Owszem, jest źródłem całej masy nowych obowiązków. Ale jeżeli coś/ktoś zamyka przed nami jakieś furtki, to tylko my same. I właśnie dlatego:

1. Będę chodzić na bilard 

Imprezowanie zdecydowanie mnie nie bawi. Już się wyszalałam, poza tym chyba nie jestem osobą specjalnie towarzyską. No ale chyba każdy musi mieć jakieś rozrywki. Takie niedomowe i wiążące się z niezobowiązującymi spotkaniami z niedomowymi ludźmi. Tak po prostu, dla zdrowia psychicznego. Przed ciążą chodziłam regularnie i nie mam zamiaru z tego rezygnować. Lusia wczoraj zaliczyła pierwszą wizytę w klubie, który jak na życzenie przenieśli nam właśnie z drugiego końca miasta pod sam dom:). Może nawet czasem pójdę na jakiś mały turniej dla dzieci, żeby odpaść w drugiej rundzie z jakimś świetnie zapowiadającym się pięciolatkiem. A co:).

 2. Pojadę za granicę

Nie byłam tak naprawdę zagranico nigdy (byłam na pamiętnym meczu Polska - Ekwador, ale to się chyba nie liczy).  I nie jest mi z tego powodu przykro, mimo że jest na świecie milion miejsc, które chciałabym zobaczyć. Nie jest mi przykro, bo to nie jest rzecz, która leży poza zasięgiem moich możliwości. Myślę o tym jako o kolejnej fajnej rzeczy, która mnie w życiu czeka, a której jeszcze nie robiłam. Lusia jest jeszcze malutka i jeszcze na jakiś czas dalekie wycieczki musimy odłożyć, ale co się odwlecze, to nie uciecze.

3. Zrobię doktorat

Przyznaję, rumieniąc się okrutnie ze wstydu, że przez całą ciążę nie zrobiłam NIC w tym kierunku. Trochę to było spowodowane ciążą, a trochę poczułam niemoc z powodu nie całkiem obiektywnych trudności, jakie napotkałam po drodze. No ale nie będę płakać. Zakasuję rękawy i biorę się do roboty.

4. Napiszę książkę

Przyznaję, że ten punkt znalazł się tu trochę z powodu mojej wrodzonej przekory. Ale niech tam. Już dawno przestałam marzyć o napisaniu powieści, ale właściwie dlaczego nie miałabym stworzyć jakiejś spójnej, popularnonaukowej pozycji dla mniejszych, albo większych dzieciaków? Artykułów dla młodzieży w tym duchu popełniłam już całkiem sporo i z niektórych jestem nawet zadowolona. Mam w głowie jeszcze całą masę pomysłów. Nic tylko siąść i pisać.

5. Zdobędę mistrzostwo (Polski? Europy? Świata?) ;)

Niech będzie i za 20 lat (bo później to już będę chyba mniej sprawna intelektualnie) ;). Co prawda późno zaczęłam grać, ale uważam, że mam do tego talent i mam zamiar ciężko pracować. Mam nadzieję, że żadna z was w to nie wątpi :P.

9 komentarzy:

  1. ojejku heh bardzo ambitne plany, trzymam kciuki abyś wykonała swój plan ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę z przymrużeniem oka:). Ale będę próbować. A co:).

      Usuń
  2. Jestem pelna podziwu! Ale i Ciebie rozumiem, bo macierzyństwo i dziecko wcale furtek nie zamykają. :) a otwierają nawet nowe. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Absolutnie się nie obrażam i nie mam Ci za złe tego postu, ALE czy ja napisałam, że jakiejkolwiek z tych rzeczy, które wymieniłam, nie zrobię? :D
    Za to naprawdę uważam, że pewne furtki już mi się zamknęły, ale nie o wszystkim przecież można pisać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba napisałaś, że nie zrobisz tatuażu;). Tak jak napisałam, mój sprzeciw wzbudził jedynie ogólny wydźwięk. To zamykanie furtek. Oczywiście, każdy nowy etap w naszym życiu jakieś furtki zamyka. Jak przestajesz być studentem, to nie możesz jeździć pociągiem korzystając ze studenckich zniżek. Ale tak naprawdę wszystko zależy tylko od nas samych. Przynajmniej taka jest moja opinia. I mimo, że ostatnio trochę zwątpiłam, to będę jej bronić do upadłego ;). Czy dzielę życie na przed/po porodzie? Tak samo jak na przed/po osiemnastką. Przed/po studiach. Przed/po stałym związkiem. Przed/po kupieniem własnego mieszkania. Nie widzę istotnych ograniczeń:).

      Usuń
    2. A ja mimo wszystko trochę ich widzę, choć to nie znaczy automatycznie, że macierzyństwo ograniczam do kupy i pieluchy (nie będę rozszerzać tej wypowiedzi, bo mniemam iż doskonale wiesz, co mam na myśli :))

      Co do Twoich planów - jeśli napiszesz i wydasz popularnonaukową książkę dla dzieci, będę pierwszą osobą, która stanie po nią w kolejce. Mam duży kompleks na punkcie permanentnego nie kumania matematyki i właściwie jedyną rzeczą, która nigdy nie sprawiała mi kłopotów w szkole, była statystyka (potrzebne w pokerze :D). Bardzo ech.

      Usuń
  4. Ja uważam wręcz przeciwnie - macierzyństwo otwiera furtki i poszerza horyzonty. Miejsca, które się odwiedzało samotnie teraz będą miały zupełnie inny kolor i kształt, bo będzie pokazywane nam z perspektywy maluszka :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. i super! wspaniałe podejście :) Macierzyństwo może i ogranicza nasze możliwości, ale daje też kopa, by coś ze sobą zrobić. Ja właśnie w pierwszej ciąży nauczyłam się jeździć autem, wcześniej miałam prawko przez 8 lat, ale brakowało mobilizacji. Młody energiczny osobnik pod sercem dał mi tego kopa, by wziąć się w garść i usamodzielnić się. Zwłaszcza, że mieszkamy pod miastem, więc nie chcę być skazana na kogoś - teraz jestem mobilna i sama załatwiam swoje sprawy, a nawet odwożę znajomych do domów po wyjściach na miasto (no bo i tak nie piję przecież ), jako matka zaczęłam robic dużo ciekawych rzeczy z których jestem dumna. Gdyby nie macierzyński nigdy nie miałabym na nie czasu, ani chęci. Więc .. macierzyństwo nie zamyka furtek. trochę zmienia nasz świat, ale z pewnością nie uniemożliwia nam wszystkiego :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Szacun za ambicję i powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń