piątek, 6 grudnia 2013

Tor przeszkód

Kiedy kupowaliśmy mieszkanie pomyślałam prawie o wszystkim, nie wzięłam jednak pod uwagę jednej bardzo istotnej kwestii. Zupełnie nie pomyślałam, że kiedyś będę musiała spacerować z wózkiem po tych wąskich, dziurawych chodnikach wiecznie zastawionych samochodami. Co więcej, zupełnie nie wzięłam tej okoliczności pod uwagę również przy kupowaniu wózka! Gdybym pomyślała, przekopałabym cały internet w poszukiwaniu jednośladowej (żeby się mieściła na tym co zostaje z chodnika po zaparkowaniu nań sznurka samochodów), supersterownej (żeby łatwo było robić slalom między dziurami i autami) bryki terenowej (bo i tak ostatecznie przychodzi mi poruszać się po trawnikach). Wózek który kupiłam jest co prawda jak terenówka, ale ze sterownością już gorzej. No i ni cholery nie mieści się na tym kawałku chodnika, który szanowni kierowcy raczą dla nas zostawiać (gorące pozdrowienia dla tego, kto wpadł wreszcie na pomysł, żeby ustawić na kluczowej dla mnie uliczce znak zakazu postoju, muszę jednak donieść z ubolewaniem, że dokładnie wszyscy mają go w głębokim poważaniu).
   Szłam sobie, nie dalej jak wczoraj, na spacer z Łucją, pokonałam wszystkie newralgiczne punkty (tak mi się przynajmniej zdawało) na drodze z mojego osiedla do bardziej spacerowych miejsc, aż nagle wyrasta przed nami śliczne, srebrne, wypucowane autko marki, której nie przytoczę zaparkowane dokładnie na środku chodnika (nie, żeby nie było obok wolnych miejsc parkingowych). Zaklęłabym szpetnie w głos, bo to nie jest nic przyjemnego pomykać środkiem dość ruchliwej i całkiem wąskiej ulicy pchając przed sobą wózek, ale powstrzymałam się, bo obok akurat przebiegał kilkuletni chłopczyk, a za nim dziarskim krokiem kroczyła na niebotycznych szpilkach mamusia. Muszę przyznać, że się trochę zdziwiłam, kiedy zobaczyłam jak wsiadają właśnie do rzeczonego auta. Aż miałam ochotę zapukać w szybę i zapytać ślicznej pani, jakim wózkiem się poruszała te 3-4 lata temu, że jej tak zaparkowane auta nie przeszkadzały. Sama chętnie taki kupię.

6 komentarzy:

  1. Może zakupisz karne kutaski :D, u mnie nawet w klatce nie ma podjazdu, żeby wózkiem wjechać, wózkownia - chyba pozostałość PRL-u od dawna zajęta przez znajomego kogoś z spółdzielni za drobną opłatą...ja nie mam pojęcia gdzie będzie trzymała wózek na naszych 36 metrach :|

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie w okolicy bloku nie ma tego problemu, choć nie zwracałam na to uwagi bo samej nie przyszłoby mi do głowy ..

    http://rodzice-plus-dziecko.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. My we Wrocławiu na szczęście mamy panią Basię :D
    http://www.youtube.com/watch?v=1p3BCfTl8Lk

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie ma co się denerwować, choć przyznam że ja nigdy nie musiałam się przeciskać z wózkiem między samochodami...

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj wiem o czym piszesz... miałam strasznie smutną sytuację: http://violianka.blogspot.com/2013/10/jaki-piekny-dzien.html

    OdpowiedzUsuń