Na szczęście zaopatrzyłam się już w stertę prawdziwie zwiewnych i lekkich sukienek i hektolitry wody. Całkiem niedawno moja desperacja wygoniła mnie do sklepu po wiatrak. A dziś wreszcie zapytałam przyjaciela góóóógla co o tym myśli, a ten poczęstował mnie całą masą cudownych rad. I tak ulgę mają przynieść:
- częste kąpiele, które przynoszą ulgę spuchniętym i obolałym nogom
- pływanie, najlepiej w publicznych basenach, oczywiście z zachowaniem odpowiedniej dozy ostrożności
- żele chłodzące do stóp (prawdziwe odkrycie ;), ja wolę mgiełki) oraz trzymanie stóp wysoko (to znów na puchnięcie)
- kapelusze! (może wreszcie będę miała dostateczny pretekst, żeby kupić sobie taki wymarzony, pleciony z wielkim rondem:))))))
- ograniczenie spożycia soli, która zatrzymuje wodę w organizmie
- filtry, filtry, filtry, filtry...
- lekkie, nieuciskające ubrania, lekkie sandałki, bawełniana bielizna
- duuuuuuuuuużo wody (poczytałam, że aż 3 litry - a ja mam problem z normalnie wymuszanymi przez babskie portale dwoma litrami:))
- zwolnienie obrotów
- chowanie się przed słońcem
- lekka dieta
identyczny kapelusz chce kupic ;)
OdpowiedzUsuńja slyszalam ze u mnie deszcz co chwile kropi ale tu u babci to po 30 stopni ciepla jest... masakra
U mnie też około 30 stopni. A na sobotę i niedzielę zapowiadają 35!! Nie wiem jak my to z Luśką przeżyjemy.
UsuńTeż muszę zaopatrzyć się w kapelusz::)))
OdpowiedzUsuń