czwartek, 29 sierpnia 2013

Inny świat

Muszę się do czegoś przyznać. Zanim założyłam lusiowego bloga praktycznie nie miałam pojęcia, że blogosfera to jest jakieś osobne miejsce na ziemi. Że ma swoich mieszkańców, swoje prawa i swój specyficzny klimat, który mogą wytrzymać chyba tylko najodporniejsi. Naiwnie myślałam, że blog to miejsce, w którym można coś napisać, pokazać, podzielić się czymś z większym gronem odbiorców. I tyle. Odwiedzałam tylko Limonkę (i nie wiem dlaczego akurat tu zawsze robiłam wyjątek;)) i blogi kulinarne (w poszukiwaniu inspiracji). I żyłam sobie w "prawdziwym" świecie, zupełnie nieświadoma, że gdzieś całkiem blisko, za następnym linkiem na głównej stronie onetu (czy czegoś takiego) czai się inny świat. Świat, w którym zwyczajne rzeczy urastają do rangi ogromnych problemów, w którym każdy z kimś albo czymś walczy. W którym to, czy karmię piersią i czy daję dziecku smoczka to nie są już normalne wybory, których mogę dokonać i dokonuję codziennie setki, jako rodzic.  To są wielkie manifestacje. Tylko czego? I po co? Jak to jest, że nagle niczego nie rozumiem?

Może mi się tylko wydaje. Może zjawiska marginalne wydają mi się powszechne, bo z jakiegoś powodu z całego nawału postów, które właśnie powstają, trafiłam akurat na jakieś większe skupisko takich. Może tu jest całkiem normalnie? A sprawy takie, jak karmienie piersią w miejscach publicznych to nie jest żaden problem wymagający akcji społecznych i ludzie tak naprawdę rozumieją (w większości), że dziecko czasem potrzebuje zjeść, a mama czasem potrzebuje wyjść z domu, a mamy tak naprawdę potrafią (w większości) wykazać się takim samym zrozumieniem dla ludzi postronnych i nie robią tego ostentacyjnie? A te wszystkie skrajne zachowania to są jednak tylko WYJĄTKI?

1 komentarz:

  1. chyba nie chodzi tylko o blogosferę, ale także o same portale takie jak onet, czy gazeta.pl. To tam zwykle czytam komentarze, które stawiają mi włosy na głowie. O karmieniu piersią na przykład. Sama nie wiem skąd w ludziach tyle nietolerancji, braku poszanowania dla wyborów innych. I to opisywanie jak to bezwstydne matki wywalają obleśne cyce w miejscach publicznych. To ciekawe, bo ja nigdy nie widziałam takiego 'cyca', ktoś musiał się bardzo intensywnie wpatrywać, by coś dostrzec, bo przecież mamy są zwykle dyskretne, wcale nie chcą nic manifestować, po prostu dają dziecku jeść.

    Pamiętam jak po porodzie nie czułam się komfortowo karmiąc publicznie piersią - nie dlatego, że się wstydziłam, lub chciałam coś manifestować, lecz po prostu chciałam ubrać sukienkę, umalować się raz na tydzień i iść na spacer wraz z mężem i synem bez upaprania się mlekiem i wygniecenia, raz na jakiś czas chciałam się znów poczuć kobieco i ładnie mimo niedawnej ciąży i porodu. Wówczas braliśmy butelkę. A ja mogłam na chwilę poczuć się dawną sobą, taki wybór akurat. Moje prawo, mój komfort, chociaż karmiłam piersią 9 miesięcy i było mi z tym bardzo dobrze. Ale pamiętam jak kiedyś przechodzący ludzie powiedzieli coś w stylu : 'takie małe dziecko a już dostaje butelkę!'. A morał z tego taki, że matki zawsze będą złe, nigdy nie dogodzą nieterancyjnemu społeczeństwu, zawsze nasze dzieci będą za głośne, zbyt głodne, za ciepło/lekko ubrane i ogólnie przeszkadzające wszystkim.

    Ale tak jak Ty mam nadzieję, że to nie całe społeczeństwo, może Ci wylewający swoją żółć w blogosferze i na portalach to po prostu głośna mniejszość, a większość się nie wypowiada, bo ma poważniejsze rzeczy do roboty?

    OdpowiedzUsuń